Friday, 16 December 2011

Dziennik argentyński, 9/ The Argentinian diary, 9

No więc spędziliśmy 18 godzin w autobusie. To nic w porównaniu z trasami, które zajmują ponad 20 a nieraz ponad 30 godzin. 18 godzin to podróż przeciętna. Lecz nie chodzi tu o sam czas, chodzi o relację między czasem a przestrzenią. (1243 kilometry, 18 godzin, średnio niecałe 70 kilometrów na godzinę.) Droga jest prosta, po jednym pasie w każdą stronę, zostawiliśmy daleko za sobą rozrzutność Buenos Aires. Nie ma pobocza i z wyjątkiem nielicznych miast lub miasteczek mijamy tylko jedno – przestrzeń.
18 godzin. Połowę przesypiasz, a drugą połowę firma przewozowa próbuje umilić ci wspomninaymi w ostatnim wpisie krakersami i filmami. Sztuk cztery. Najlepiej spisuje się romantyczny i honorowy Keanu Reeves. Komedie romantyczne z Sandrą Bullock i Jennifer Lopez wzbudzają intelektulną rozpacz, a psychologiczny thriller z De Niro i Nortonem wymaga zbyt dużego skupienia, kiedy za oknem przesuwają się stepy, krystaliczne jeziora, góry z kwiatami u podnóży i śniegiem na szczytach.
Czy mamy dość? Oczywiście, że tak! Nie ma co się oszukiwać: bolą nas tyłki i plecy, nogi drętwe, ogólna nieświeżość, no i ta niesamowita chęć żeby wysiąść i pobiec prosto przed siebie... Ale prawda jest taka, że nie zamienilibyśmy tych 18 godzin w autobusie na 2 lub 3 w samolocie (w Esquel być może nie ma kina, ale jest lotnisko). Po prostu wcale nie chodzi o to, żeby szybciej dojechać. Chodzi o drogę samą w sobie, o to żeby poczuć te kilometry, poczuć jak czas zwalnia wraz z dystansem – w końcu tutaj wszystkie drogi prowadzą na koniec świata. Chodzi o rytuał przyjazdu, o to oczekiwanie, chwilę niepewności, czy to tu, czy nie tu, o tą ulgę, kiedy w końcu dotrze się do celu. Gdybyśmy tu dolecieli, czynności tak proste jak ściągnięcie butów czy prysznic nie nabrałyby znaczenia, nie stałyby się symbolami. A tymczasem urosły one dla nas do czynności, które wyznaczają nowe etapy. „Ściągam buty, bo jestem tu teraz i będę tu przez chwilę”.

***

So we spent 18 hours on a bus. It's nothing compared with some routes that take more than 20 and sometimes even more than 30 hours. 18 hours is an average journey. But it's not about the time, it's about the relation between time and space. (1243 kilometres, 18 hours, on average 70 kilometres per hour). The road is straight, one lane each way, we left the extravagance of Buenos Aires far behind us. There is no hardshoulder and apart from very few towns and villages we pass by only one thing – space.
18 hours. You sleep half of it and the bus company try to while away the other half with the crackers mentioned in the previous post and films. Four of them. A romantic and honorable Keanu Reeves turns out to be the best. Romantic comedies with Sandra Bullock and Jennifer Lopez arouse intellectual despair and a psychological thriller with de Niro and Norton require too much concentration especially when steppes, crystal lakes, mountains with flowers at the bottom and snow at the top move by the window.
Are we fed up? Of course we are! No point trying to deceive ourselves: our bums and backs are sore, our legs stiff, general feeling of unfreshness and then this incredible urge to get off and just run ahead... But the truth is we wouldn't change these 18 hours on a bus for 2 or 3 on a plane (Esquel might not have a cinema but it does have an airport). It is simply not about getting somewhere faster. It's about the journey itself, about feeling the kilometres, feeling how time slows down together with the distance - after all here all the roads lead to the end of the world. It's about the ritual of arriving, about the waiting, the moment of uncertainty, is it here or not here, about the relief when you finally make it there. If we had flown here, actions as simple as taking off our shoes or having a shower would not have taken on a special meaning, they woulnd't have become symbols. And in the meantime they have become actions that mark new stages for us. “I'm taking off my shoes because I am here now and I will be here for a while”.

No comments:

Post a Comment