Saturday 3 March 2012

El Calafate – El Chaltén

Calafate to patagońska jagoda. Legenda głosi, że kto raz jej skosztuje, powróci do Patagonii. Zamiast wrzucania monety do fontany jest więc jedzenie lodów i kosztowanie likieru o smaku calafate.
El Calafate to także patagońska mekka turtystów. Przyciąga ich w tysiącach olbrzymi, wciąż rosnący lodowiec Perito Moreno. Spływa on z Południowego Lądolodu Patagońskiego, trzeciego co do wielkości na świecie i największego poza kołami podbiegunowymi.
Pielgrzymka do lodowca jest jedną z tych rzeczy, które MUSISZ zrobić. Przewodniki, turyści, wszelkie źródła właśnie tak to ujmują. MUSISZ. Ale czyż nie wolności szukamy w Patagonii? Czyż nie po to tu przyjechaliśmy, żeby NIE musieć?
Poważnie myśleliśmy o tym, żeby El Calafate ominąć. Widzieliśmy inne lodowce, niedostępne tłumom, magiczne. Ale Patagonia rządzi się swoimi prawami i, przede wszystkim, często wybiera za ciebie. Tak było tym razem – El Calafate jest logicznym i naturalnym przystankiem dla tych, którzy wydostali się już z Ziemi Ognistej i chcą piąć się dalej na północ.
Kiedy staliśmy przed lodowcem, słuchając jego trzaskającego oddechu, czując jego chłód i chłonąc jego piękno, poczuliśmy wdzięczność za to zrządzenie dróg i dystansów. Byliśmy prawie sam na sam z olbrzymem przez niecałą godzinę i będzie to jedna z tych godzin, które utkwią nam w pamięci jako niepowtarzalne, przepiękne, nadające sens całej podróży.
Potem przybyły chmary turystów, zaczęli krzyczeć, śmiać się zbyt głośno i nie było już słychać jak rośnie prastary jęzor lodu. Taka właśnie jest cena tego wszechobecnego „MUSISZ”.

***

Calafate is a patagonian berry. The legend has it that if you try it once, you will return to Patagonia. Instead of throwing a coin into a fountain you eat calafate flavoured ice cream or liquour.
El Calafate is also the patagonian Mecca for tourists. They are drawn there by the thousand by the constantly growing Perito Moreno glacier. It cascades from the Southern Patagonian Ice Field, the third largest in the world and the largest outside the polar circles.
The pilgrimage to the glacier is oneof the things you HAVE TO do. Guidebooks, tourists, all sources put it exactly like this. YOU HAVE TO. But aren't we looking for freedom in Patagonia? Didn't we come here exactly NOT to have to?
We were seriously thinking of skipping El Calafate. We had seen other glaciers, unaccesible to crowds, magical. But Patagonia governs by its own laws and, more than anything, chooses for you. That's what happened this time – El Calafate is a logical and natural stop for those who got out of Tierra del Fuego and want to make their way up north.
When we were standing in front of the glacier, listening to its cracking breath, feeling its cold and absorbing its beauty, we felt gratitude for this combination of roads and distances. We were alone with the giant for just under an hour and it will be one of the hours that will stick in our memories as unique, sublime, filling the whole journey with meaning.
Then hoards of tourists arrived, they started shouting, laughing too loud and you could no longer hear the ancient tongue of ice grow. This is the price of the everpresent HAVE TO.








No comments:

Post a Comment